Brodka. Ponoć kiedyś wygrała Idola,
potem nagrała nikogo nie grzejące płyty i kiedy się już
wydawało, że szlag ją trafi i nic z tego nie będzie, pani Monika
wydała z zaskoczenia naprawdę udaną płytę, którą do dziś
lubię sobie zapuścić. Granda – bo o nią się tutaj rozchodzi –
wypełniona była bardzo skocznymi i radosnymi kawałkami. Sześć
lat minęło i Brodka przypomina o sobie.
Zaczęło się od singla - „Horses”.
Z początku wydawało mi się, że to nie jest to, że dziewczyna tym
razem przestrzeliła. Bo gdzie Koniom do „W pięciu smakach” czy
„Krzyżówki dnia”? Totalnie nie ta stylistyka, przebojowość
też taka nieoczywista. Jednak, kiedy już wsłuchałem się w ten
utwór jako część całej płyty, okazało się że Horses to nie
żadna tania przebojowość, ale rzecz bardziej artystyczna i
zawoalowana. Taka, którą wypuszczają jako utwór promujący
artyści dojrzali, którzy nie muszą szukać fanów z odzysku, ale
liczą na zainteresowanie innych grup.
Ogólnie rzecz ujmując nowa płyta
Brodki w ogóle nie przypomina jej wcześniejszych dokonań. Jest
mroczniej, muzyka nie wchodzi od razu do głowy i ciężko przy
pierwszym podejściu zapamiętać więcej niż kilka bardzo
charakterystycznych momentów. Przy okazji – są chwile, kiedy
utwory na płycie przypominają ostatnią płytę Bowiego. Nie no,
serio – Can't Wait for War brzmi jak żywcem wyrwana z Blackstar.
Oczywiście zachowując odpowiednie skale, bo gdzie Moni do Davida?
Zdarza się też, że Brodka w ogóle
nie brzmi jak Brodka. Przykładowo, słysząc pierwszy raz My Name is
Youth w życiu bym nie powiedział, że to śpiewa nasza swojska
kobiałka. Mimo, że jest to najkrótsza kompozycja na płycie, dość
szybka obdarzyłem ją największą sympatią. Jasne, nie jest to
najlepszy moment albumu, ale taką moc i energię jaką dostarcza ten
utwór, próżno szukać nawet na Grandzie. Zresztą, co ja będę
opowiadał – tego trzeba doświadczyć na własne uszy.
Cytując (a nawet parafrazując)
klasyka – płyta Brodki jest jak cebula – ma warstwy. Każde
kolejne podejście pozwala przebić się przez kolejną warstwę i
odkryć coś nowego i bliskiego muzycznemu serduszku. Nie wiem jak
wy, ale ja bardzo szanuję takie płyty.
Bardzo miło z Moniki strony, że
udało jej się utrzymać przez całą płytę równy poziom. Ciężko
znaleźć moment słabszy czy rozczarowujący. Za to co jakieś trzy
czy cztery utwory prezentowana jest bardzo udana i unikatowa
kompozycja. Takiemu rozłożeniu numerów na płycie mówię jasne i
zdecydowane „tak, rób mi tak jeszcze!1”.
Hm, do tego momentu moja – nazwijmy
to – recenzja może sprawiać wrażenie, że nie wiem o czym piszę
i że śpieszę się bo dzisiaj premiera i bedo wejścia na blogaska
i będzie piniądz. Cóż, częściowo to prawda – z tym że
żadnych pieniędzy z tego nie będzie. No i właściwie to wiem co
piszę, bo szanuję każdą nieźle śpiewającą kobiałkę. A jak
szanuję, to pisze mi się fajnie. A jak piszę mi się fajnie, to
najczęściej nie popycham totalnych głupot. Jednak na dowód tego,
że przesłuchałem Clashes więcej niż raz otóż proszę trzy
najlepsze rzeczy z płyty. Ostateczny dowód na znanie się.
3. My Name is Youth – rozczulająca
przyjemność ze słuchania. Mogą być rzeczy ambitne i porządne –
jednak jak usłyszę taką mieszankę rocka, punku i niewiadomoczego
to muszę głośno przyklasnąć.
2. Horses – już pisałem wyżej
dlaczego lubię. A będzie tylko lepiej, myślę.
1. Funeral – tytuł mówi właściwie
wszystko. I o klimacie i o tempie i w ogóle o wszystkim. Na chwilę
obecną najlepsza rzecz, jaką słyszałem w tym roku. A żeby już
mnie totalnie znokautować i obić twarz, Brodka stworzyła klimat
coś w stylu Dead Can Dance. No serio, bez żartów!1 Jak na nasze,
polskie warunki na scenie pop – wielka rzecz. Wielka.
Muszę polecić Clashes. Płyta
zaskoczyła mnie na plus, a dodatkowo w kliku momentach szczerze
zachwyciła. Życzę Monice dobrej sprzedaży i czołówki na LP3. Za
odwagę najeżą się brawa i wydane na płytę pieniądze. Jak
jeszcze przyjedzie gdzieś w moje okolice z koncertem – będę
zachwycony.
Brodka bardzo pozytywnie zaskoczyła. Brzmi trochę jak wygładzona Chelsea Wolfe. Okładka koszmarna :P.
OdpowiedzUsuńTa, a w polskich internetach marudzą że słaba :/
UsuńCóż, w polskich internetach wolą chyba rzeczy w stylu "Dziewczyna mojego chłopaka" albo "Miał być ślub" czyli melodyjnie, lekko i przyjemnie (tzn. ja też nie mam nic przeciwko takim piosenkom, są potrzebne. Niemniej miło, gdy artysta daje też z siebie więcej).
UsuńWczoraj słuchałem fragment audycji z Brodką i mówiła nawet że tą płytą celuje w zagraniczne rynki.
Usuńno i to by było na tyle zapału obersta :P
OdpowiedzUsuńEj, wcale nie. Mam w planie jedną płytę plus bonus. Także to nie były moje ostatnie słowa, przyrzekam :3
Usuń